Mimo , że jestem chrześcijanką wierzę w przeznaczenie jak i w karmę . Chociaż ma ona inne korzenie . Pochodzi ona z buddyzmu . Od początku roku zaczęłam ją dostrzegać , ale jakoś konkretnie nie zwracałam na to uwagi . Ostatnio przy rozmowie z mamą uświadomiłyśmy sobie , że jest ona na porządku dziennym .
Karma wynika z uczynków. Każdy dobry czyn jak i zły wraca do nas w podwojoną siłą .
Można mieć dobrą karmę - czyli szczęście , oraz złą karmę określaną jako wracające cierpienie.
Lubie poprzez złe czyny myślą , że kara ich ominie . Powiadają "mieliśmy szczęście" Nie rozumiem jak można nazwać to szczęściem wyrządzając komuś krzywdę ?! Przecież to , że teraz ich ominęło nie oznacza , że ona zostanie zapomniana . Prędzej czy później poniosą konsekwencje swojego czynu .
Kiedy uczynimy dobry uczynek , on również zostanie zauważony i prędzej czy później to szczęście do nas wróci.
"KARMA TO BŁĘDNE KOŁO "